BLOG SPOTELLO

Coaching serca i "Zdrowa Nadzieja" - wywiad z Magdaleną Palmowską

31 lipca 2019

Dążenie do samorozwoju oraz bycia w zgodzie z samym sobą to cenne komponenty szczęśliwego i świadomego życia. W dzisiejszym wywiadzie porozmawiamy z Magdaleną Palmowską – coachem ACC ICF, specjalistką coachingu z elementami mindfulness, która zawodowo zajmuje się pokazywaniem swoim klientom, jak ważna jest harmonia pomiędzy ciałem, umysłem i sercem.

 

Oprócz klasycznego coachingu prowadzisz również coaching biegowy oraz coaching mindfulness. Komu poleciłabyś opcję biegową, a komu mindfulness? Jakie korzyści wynikają z tych opcji?

Zgadza się, rzeczywiście prowadzę sesje coachingowe zarówno w formie klasycznej, jak i opcję wzbogaconą o biegania lub o mindfulness. Zdecydowanie większość to jednak sesje klasycznego coachingu i coachingu mindfulness, ponieważ najczęściej pracuję z klientami zdalnie i wówczas nie mamy możliwości wybrać się razem biegać ;)

Coaching z elementami mindfulness polecam tak naprawdę każdej osobie, ponieważ pozwala się wyciszyć, wsłuchać w pragnienia swojego serca i głębiej pracować nad zmianą. Nie tylko „po wierzchu” z perspektywy pracy z przekonaniami, budowania strategii działania etc., ale także otwierając się na sygnały płynące prosto z naszego serca. Coaching z elementami mindfulness to praca z umysłem, ciałem i sercem.

Cieszę się zawsze, gdy klientka (większość moich klientek to kobiety) ma ochotę wzbogacić pracę o kontakt z naturą i leśne wybieganie, które doskonale pozwala osadzić się w sobie, wzmocnić wibracje, zbudować lepszy kontakt ze swoimi emocjami, poszerza samoświadomość. Zatem bieganie posiada te same walory co praktyka medytacji – jest formą medytacji w ruchu, a dodatkowo wzmacnia w klientce poczucie sprawczości, mocy, otwiera ją na wychodzenie poza strefę komfortu i robienie kolejnych małych kroków. Bieganie jest świetną metaforą życia i procesu coachingowego – pokazuje, że w drodze do celu mamy zarówno momenty „lżejsze” (z górki), jak i te trudniejsze, kiedy pot leci nam z czoła, a kolka nie chce puścić. Jednak nieważne w jakim tempie biegniemy – jeśli będziemy w drodze – podążając w kierunku naszego celu – zrealizujemy go (albo odkryjemy jeszcze piękniejszy po drodze… bo i tak bywa; ważne jest, aby iść do przodu z otwartością na głos naszego serca, być w drodze).

Zapraszam także moich klientów do udziału w warsztacie „Przystanek Harmonia”, który jest w całości poświęcony uważności – mindfulness oraz dodatkowo wzbogacony o elementy Qigong. Ten warsztat jest świetną podstawą, żeby zacząć samodzielnie, regularnie przyglądać się temu, co się w nas dzieje. Brzmi banalnie – a jest ogromną, cudowną praktyką, która pozwala nam poszerzać samoświadomość i żyć bliżej siebie. Spójnie z własnym sercem.

 

Coaching mindfulness tworzysz między innymi w oparciu o Qigong. Czy możesz nieco opowiedzieć o tym systemie oddechowym?

Sesje coachingu mindfulness wyglądają różnie – w zależności od naszych możliwości logistycznych. Jak już wspomniałam wcześniej – większość sesji prowadzę zdalnie i wówczas pracujemy głównie przy wykorzystaniu mindfulness jako elementu sesji (np. prowadzona medytacja pozwalająca klientce skupić się na konkretnym, ważnym dla niej zagadnieniu; praktyki pozwalające połączyć się z głosem płynącym z serca etc.). Jeśli mam możliwość pracować bezpośrednio, bez wykorzystania technologii – czyli między innymi na warsztatach oraz podczas sesji w Poznaniu – dodatkowo wprowadzam elementy Qigong, żeby klient mógł lepiej poczuć swoje ciało, energię przez nie przepływającą i to, jak duży wpływ ma na swoje samopoczucie, zdrowie i życie. Qigong wywodzi się ze starożytnych Chin, a wykorzystuje się go w celu poprawy stanu naszego zdrowia, przepływu energii. Są to ćwiczenia ruchowo – oddechowe, można także powiedzieć, że jest to forma medytacji w ruchu.

W moim życiu ta praktyka zagościła w momencie, kiedy mierzyłam się z chorobą i była bardzo pomocna. Do tego stopnia, że korzystam z niej regularnie. Właśnie ta regularność jest kluczowa – nawet kilka minut, ale codziennie – przynosi wyraźne rezultaty. Qigong poprawia stan zdrowia, ale także redukuje poziom napięcia, obniża stres, dobroczynnie oddziałuje na poziom energii, jaką odczuwamy w ciągu dnia. Najlepiej praktykować o poranku.

 

Dużo mówisz o połączeniu ciała, umysłu i serca. Jaka jest sylwetka osoby, która potrafi zachować harmonię pomiędzy tymi trzema elementami?

Piękne i trudne pytanie! Powiem Ci szczerze, że ja cały czas jestem w swoim procesie uczenia się tego. Odkrywania. Ale myślę, że ZALEŻY. Pojęcie harmonii, równowagi – może oznaczać co innego dla różnych ludzi i uważam, że każdy ma prawo do swojej definicji (która zresztą może się zmieniać w ciągu życia, podobnie jak czasem zmieniają się nasze kluczowe wartości).

Dlatego mogę Ci odpowiedzieć czym jest DLA MNIE harmonia ciała, umysłu i serca – NA DZIEŃ DZISIEJSZY.

Zacznę od tego, że duże znaczenie ma dla mnie samowspółczucie, którego się uczę od kilku lat. Czyli bycie życzliwym dla siebie, uważnym na swoje uczucia i potrzeby (w sferze ciała, umysłu i serca) oraz świadomość, że nie muszę być idealna i każdy człowiek doświadcza czasem różnych trudności. Brzmi prosto – ale dla mnie samowspółczucie to jedna z tych praktyk, które są bardzo trudne i nie możemy raz ich odhaczyć – to wyzwanie na całe życie.

Zatem moja harmonia – nie oznacza bycia idealną w sferze ciała, umysłu albo ducha. Harmonia leży daleko od perfekcjonizmu.

Równowaga rozumiana jako dbanie o swoje ciało – to co jem, to, żeby zapewniać mu minimum trzy razy w tygodniu wybieganie w lesie, to żeby zauważać czego doświadcza – i np. kiedy jest spięte poprosić o masaż, albo kiedy tego potrzebuje podarować mu „comfort food”. To także akceptacja, że nie zawsze czuję się idealnie. Że mogę być zmęczona i to jest w porządku. Że mogę czuć w ciele dyskomfort, ból, doświadczać różnych emocji (nie tylko tych przyjemnych). Uwielbiam takie słowa, które po raz pierwszy usłyszałam podczas kursu MBSR (mindfulness based stress reduction) – „czegokolwiek doświadczasz w tej chwili – jest w porządku”. To dla mnie bardzo uwalniające – pozwalać sobie czuć, to co jest obecne.

W sferze umysłu – to praca z krytykiem wewnętrznym, jeśli pojawi się jego głos, dbanie o zdrowe myślenie (pracuję między innymi korzystając z RTZ – racjonalna terapia zachowania), ale i o to, żeby przytulić siebie, jeśli odkryję kolejne niewspierające przekonanie, które jeszcze uwiera. To troszczenie się o to, aby zapewnić umysłowi wartościowe inspiracje w postaci książek czy filmów (to równocześnie pokarm także dla ducha). To troszczenie się o regularną praktykę wdzięczności, koncentrowanie się na tym, co w moim życiu wartościowe. Dbanie o to, żeby nie wchodzić w negatywne zachowania jak np. obgadywanie, zamartwianie się, narzekanie. Jeśli się zdarzy – uważność i świadome przekierowanie uwagi na coś wspierającego. Ale też danie sobie prawa do potknięć – znów równowaga… bo oczywiście, że mam świadomość, że za uwagą podąża energia i że myśli pozytywne przyciągają więcej światła do naszego życia – ale mamy prawo mieć także gorsze chwile, momenty. I to też jest w porządku. Trudne sytuacje mogą wpłynąć na to, że pojawi się w nas więcej negatywnych myśli i emocji – ważne, żeby pozwolić sobie wszystko przeżyć uważnie, ale też nie eskalować pewnych rzeczy.

Jeśli chodzi o sferę serca, ducha – to dla mnie na ten moment wartościowa jest medytacja, kontakt z naturą, praktyka mindfulness, pisanie dziennika, bieganie (ciało też korzysta ;)). To są takie „czynności”, które wzmacniają mój kontakt z wewnętrznym głosem, pozwalają mi oddzielić to, co jest głosem ego, od tego, co faktycznie przekazuje mi serce.

Dla mnie harmonia to tak naprawdę ciągłe balansowanie, doświadczanie, uczenie się siebie.

 sesja-TiAmoFoto (94).jpg (481 KB)

 

Twoje programy coachingowe standardowo obejmują 6 albo 12 spotkań. Co da się wypracować w trakcie tyle trwającego procesu?


Zanim odpowiem Ci na pytanie…

W coachingu fascynuje mnie to, że jego efekty kiełkują jeszcze w człowieku długo po zakończeniu procesu oraz to, jak autentyczna relacja pozwala nam się otworzyć przed samym sobą na to, co w nas nieodkryte. Dać światło na to, co w nas piękne, wrażliwe, autentyczne. I zacząć na tym budować poprzez działanie spójne z naszymi wartościami. Sama długość procesu coachingowego nie zawsze jest najważniejsza.

Sama dobrze wiem, ile dała mi kiedyś jedna rozmowa coachingowa (procesy również przechodziłam), która pozwoliła mi dotrzeć do prawdy o swoim marzeniu, zauważyć lęk i wstyd, który chowa się za tym, że marzenie wciąż czeka na realizację. Danie tego światła, tej miłości w bezpiecznym, coachingowym środowisku – było ważnym krokiem na mojej mapie działania. Marzenie zrealizowałam (tutaj mowa akurat o wydaniu – wtedy już napisanej mojej książki) przy dłuższym wsparciu, ale już w innej relacji.

Zdecydowałam się dać klientom konkretne opcje współpracy, które z tego co obserwuję są na tyle długie, żeby zacząć przepracowywać pewne blokady, wprowadzać nowe sposoby działania, sporo odkryć na swój temat. Są one jednak na tyle krótkie, że klient nie zdąży poczuć, że potrafi działać tylko przy wsparciu coacha, nie uzależniają klienta od wsparcia. Wsparcie jest krótkoterminowe, jest podaniem ręki, które odblokowuje, dodaje skrzydeł i pozwala odlecieć samodzielnie… nie ma tutaj przywiązywania, choć zdarza się, że po jednym procesie klienci wracają w przyszłości z innymi tematami.

Jestem jednak otwarta na różne możliwości współpracy, bo wiem, że sytuacje, okoliczności i ludzie, z którymi pracuję są różni i mają różne potrzeby.

W trakcie procesu trwającego 6/12 spotkań (np. rozłożone na 3 miesiące naszych spotkań) wypracowywaliśmy z klientami rozmaite kwestie. Warto mieć świadomość tego, że najwięcej zmian zachodzi w sposobie myślenia, percepcji. Działanie jest efektem zmian wewnętrznych. Niektóre rezultaty w świecie fizycznym mogłam już obserwować w życiu klientów w trakcie procesów, inne – przypływały do mnie w formie wiadomości mailowych kilka miesięcy po zakończeniu współpracy. Satysfakcja i radość są zawsze ogromne.

Jedna z klientek w czasie procesu przepracowała wiele spraw związanych z prowadzeniem biznesu. Uwolniła się od presji otoczenia, zrozumiała, że ma prawo samodzielnie decydować o swoim stylu życia. Popracowała nad strategią działań i biznes zaczął się szybciej rozwijać. Łączy macierzyństwo z pasją do zdrowego odżywiania i biznesem.

Inna klientka – podjęła wyzwanie i zmieniła miejsce pracy (zajmowała się stylizacją fryzur, pracowała u kogoś w salonie, a w trakcie procesu założyła spółkę ze znajomą i dziś mają swój salon). Okazało się, że ma dużo więcej do zaoferowania światu niż „tylko” świadczenie usług fryzjerskich. Ma energię, umiejętności ogarniania, pasję.

Jedna z kobiet, z którą pracowałam coachingowo, wróciła do swojej pasji – do śpiewania. Wcześniej wydawało jej się, że w jej wieku to już za późno, że nic z tego nie będzie. Pracując w korporacji nie miała żadnej pasji, tęskniła za śpiewem. Kiedy nasz proces się zakończył – wiedziałam, że dużo się w niej zadziało, czułam, że ma inną energię. Ale w świecie zewnętrznym – na początku nic nie ruszyło. Kiedy po kilku miesiącach zaczęłam od niej dostawać nagrane, profesjonalne piosenki – byłam poruszona. Okazało się, że założyła zespół… nagrywają. Nie jest to może jeszcze jej sposób na zarabianie pieniędzy, ale ogromna pasja, która przepięknie rozkwita… Takich historii mam już kilka w swojej pracy coacha ;)

Są też procesy, w których na poziomie zewnętrznym nie zachodzi jakaś bardzo spektakularna zmiana typu nowa praca, biznes czy 30 kg mniej na wadze ;) ale są zmiany w samopoczuciu i czerpaniu radości z życia… Pracowałam kiedyś z dziewczyną, która była świeżo po rozstaniu. Potrzebowała dać sobie ciepło, życzliwość. Zrzucić ciężar poczucia, że „nie była dość dobra” i uświadomić sobie, jak cudowną kobietą jest. Zaczęła znowu robić to, co sprawiało jej wcześniej radość (bieganie – uczestniczyła w procesie coachingu biegowego), zaczęła wychodzić do świata, pomagać innym, spełniać się bardziej.

 

Częstotliwość spotkań ustalają Twoi klienci. Jak często chcą się spotykać? Dlaczego?

Zwykle spotkania odbywają się raz na tydzień (czasem raz na dwa tygodnie). To taki klasyczny przypadek. Myślę, że taka jest potrzeba – jeśli pracujemy nad jakąś dużą zmianą – ważna jest systematyczność. Rzadsze spotkania mogłyby być bardziej inspiracją, a nie intensywną pracą coachingową.

 P1080916kopia.jpg (465 KB)

 

Jesteś autorką książki Zdrowa Nadzieja. Co Cię zainspirowało do przelania swojej historii na papier?

„Zdrowa Nadzieja” niejako pisała się sama. Takie mam poczucie. Zaufałam sile wyższej/wszechśwatowi/nazywaj to jak chcesz – że mam iść za głosem serca, który po raz pierwszy po kilku latach uśpienia – słyszałam bardzo wyraźnie. Prosiłam o wskazówki, o to jaki ma być kolejny krok na mapie mojego życia (które powoli „odzyskiwałam” w procesie zdrowienia na różnych poziomach). I pojawił się wyraźny wewnętrzny głos, że mam podzielić się swoją historią z innymi osobami, które potrzebują nadziei i wsparcia. Książka opisuje historię mojego zdrowienia na poziomie ciała, ale i umysłu i serca – odzyskiwania relacji z wewnętrznym głosem. Zrzucania z pleców pewnych przekonań, które we mnie tkwiły, a które nie były moje. Budowania oparcia w sobie. Nadziei, że można żyć pełnią życia tu i teraz. Bez spełniania oczekiwań. W miłości. Odważnie.

Kiedy zaczynałam pisać książkę nie miałam pojęcia czy i jak ją wydam. Nie wybiegałam tak daleko do przodu. Moim zadaniem było pisać. Wstawałam zatem wcześniej przed pracą i pisałam. Czasem po dniu pracy zasiadałam przy biurku/w kawiarni i pisałam. Aż książka była gotowa i sama nie do końca w to wierzyłam. Czułam jednak, że jest to dobry owoc płynący z prawdy, która jest we mnie. Nie chciałam, żeby na zawsze została w szufladzie. Wysłałam ją do dobrej duszy – kobiety o wielkim sercu, która dzisiaj jest mi bardzo bliska. Po przeczytaniu książki powiedziała „musisz to wydać!”. Wiedziałam, że znajdę sposób. Później działy się kolejne niezwykłe rzeczy, intuicja skierowała mnie do szkoły coachingu, założyłam bloga, żeby móc dalej spełniać się w obszarze pisania i rozwoju osobistego i duchowego. Chciałam pomagać innym osobom, które nie do końca żyją w spójności z tym, co naprawdę gra im w duszy. Założyłam swoją działalność coachingowo – warsztatową. A później zebrałam się na odwagę i wydałam książkę jako self-publisher. Kiedy myślę o tych wszystkich sytuacjach, osobach, splotach zdarzeń, synchroniczności – to jedyne co mi się nasuwa – warto ufać głosowi swojego serca i robić to, co nam podpowiada.

Rozmawiała: Karolina Nowak

 

O autorze:
Magdalena Palmowska
Autorka książki “Zdrowa Nadzieja”, certyfikowany coach ACC ICF, specjalistka komunikacji społecznej, pedagog, miłośniczką pisania, biegania oraz mindfulness.

Masz wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia? 

Zwiększ swój zasięg publikując na naszym blogu.

Publikuj bezpłatnie