Co ma wspólnego cyrk ze szkoleniami i coachingiem? Jak przekuć motyw biblijny w skuteczne narzędzie coachingowe? Między innymi na te pytania odpowie Maciej Woropaj – właściciel firmy szkoleniowej M-Coaching. Zapraszamy do lektury!
Korzystacie z autorskich narzędzi, zainteresowały mnie dwa udostępnione na waszej stronie – koherencja diamentu i ogrodnik myśli. Na czym one polegają i w jaki sposób je wykorzystujecie?
Tak, w M-Coaching opracowujemy własne narzędzia szkoleniowe i coachingowe. Mamy ich znacznie więcej niż te udostępnione na naszej stronie m-coaching.pl. Jednak te dwa wymienione w pytaniu są niejako wizytówką tego co jest punktem wyjścia w naszym myśleniu o formach rozwojowych, które oferujemy. Koherencja diamentu to ubrane w metaforę diamentu narzędzie coachingowe odwołujące się do koncepcji koherencji, czyli spójności wewnętrznej Aarona Antonovskiego. Ten izraelski badacz, najoględniej rzecz ujmując, stwierdził, że to jak funkcjonujemy w życiu zależy od tego czy i w jakim stopniu jesteśmy spójni wewnętrznie. Wyróżnił on trzy czynniki, które budują spójność wewnętrzną człowieka: zrozumiałość otaczającej rzeczywistości, świadomość i poczucie posiadania zasobów, które mogą być pomocne w mierzeniu się z wymaganiami jakie przed nami rzeczywistość nas stawia oraz poczucie, że mierzenie się z tymi wymaganiami ma sens. Dla przykładu: jeśli zaczynam uprawiać jakiś sport, dajmy na to bieganie, to rozumiem, że wymaga to ode mnie wysiłku fizycznego, poświęcenia czasu na treningi, regularności i cierpliwości w oczekiwaniu na wyniki, wiem też, że jako zasób mam w miarę zdrowe ciało, czas, ubranie, buty, park czy ulicę, wsparcie członków rodziny, a do tego to moje bieganie usensownione jest dbałością o zdrowie i chęcią dożycia wielu lat. Jeśli jesteśmy koherentni, to jesteśmy twardzi i spójni jak diament, dzięki temu nasze decyzje, działania, i plany mają szansę być skutecznie zrealizowane. Bycie koherentnym wg filozofii M-Coaching, to fundament wszelkich działań, także tych rozwojowych. Od tego zagadnienia bardzo często zaczynamy szkolenia z różnych tematów, ponieważ nasze doświadczenie pracy z różnymi organizacjami pokazuje, że ludźmi niespójnymi ciężko zrealizować nawet najmniejszy projekt i najprostszy plan. Świadomość tego jak funkcjonujemy w danym wymiarze spójności, czy i gdzie mamy jakieś deficyty, niespójności, jest bazą do dalszej pracy w zakresie rozwijania dalszych, konkretnych kompetencji począwszy od komunikacji, motywacji, przywództwa, aż po wdrażanie i realizowanie „twardych” projektów, czy zarządzanie zespołami międzykulturowymi.
Kolejne narzędzie to Ogrodnik Myśli. W gruncie rzeczy to bardzo proste narzędzie oparte na wiedzy o tym, że nasze myśli, to jak w głowie opisujemy otaczający nas świat, nasze konkretne doświadczenia – optymistycznie, lub pesymistycznie - wpływają na to, jak funkcjonujemy w życiu na różnych poziomach: emocjonalnym, decyzyjnym, mentalnym, fizycznym czy nawet fizjologicznym. Metafora Ogrodnika wzięta jest ze sceny biblijnej. Kiedy Maria Magdalena po śmierci swojego przyjaciela Jezusa idzie do jego grobu namaścić mary i gdy okazuje się, że ciała w grobie nie ma, popada w rozpacz i lament. Zalana łzami, wpatrzona w grób nie rozpoznaje swojego zmartwychwstałego przyjaciela, który przychodzi i pyta ją o powód rozpaczy. Myśli o nim, że jest ogrodnikiem. Ta jedna z najpiękniejszych scen biblijnych pokazuje dramat człowieka skupionego na w swoim własnym postrzeganiu rzeczywistości, na tym co złego się stało, na tym co trudne, przykre – do tego stopnia, że nie jest w stanie przyjąć innej, nowej, nieznanej perspektywy. Maria Magdalena widzi żyjącego przyjaciela, rozmawia z nim, a mimo to cały czas myśli, że to ogrodnik, dopasowuje go do swojego postrzegania rzeczywistości. Ogrodnik myśli ma za zadanie zmieniać perspektywę, wywracać do góry nogami paradygmat, na którym opieramy swoje myślenie i patrzenie na świat. To narzędzie dotyka już takiej sfery, którą nazywamy spiritual coaching.
No właśnie, w waszej ofercie znajduje się również spiritual coaching. Czym on się różni od coachingu w jego tradycyjnym rozumieniu i komu jest dedykowany?
To pojęcie z założenia nie ma odróżniać się jakoś od coachingu w ogóle. Raczej wypełnia pewien obszar, którego coaching w Polsce (takie mam wrażenie) boi się. Chodzi o to, że w coachingu pracujemy z klientem na różnych płaszczyznach, systemach i poziomach. Także na poziomie duchowym. Coaching z pełną akceptacją zaadaptował do sfery przekonań, wartości i ducha sporo z filozofii i duchowości wschodu np. ZEN. I to jest oczywiście OK. Tyle tylko, że obserwujemy, iż w coachingu, czy innych działaniach związanych z rozwijaniem ludzi, ze swego rodzaju lękiem podchodzi się do adaptowania filozofii i duchowości zakorzenionej w chrześcijaństwie. A jakby nie patrzeć, duchowość chrześcijańska jest nie mniej odkrywcza i bogata, inspirująca do zmian, a jednocześnie bliższa nam kulturowo. Oczywiście podkreślam tutaj słowo duchowość. Bo z drugiej strony ten lęk rozumiemy, jeśli duchowości chrześcijańskiej nie odłączymy od pojęć religijnych. A jak widzimy chociażby w Polsce, nie jest łatwe w myśleniu o chrześcijaństwie odejść od konotacji religijnych, społecznych, czy nawet politycznych. My jednak nie boimy się sięgać w sferę duchowości chrześcijańskiej. To jest pierwszy wymiar spiritual coachingu w ujęciu M-Coaching. Jego drugi wymiar, już taki bardziej praktyczny, to praca z osobami świadomie dbającymi o sferę ducha, a więc takimi, które mają uświadomione i ułożone życie duchowe i wewnętrzne, dbają o swoje duchowe i religijne praktyki. Chodzi mi np. o osoby duchowne lub liderów wspólnot religijnych, którzy często mają silne przekonanie, że skoro są blisko Sacrum, to mają wszystko dobrze poukładane i nic nie trzeba robić po ludzku. Życie jednak pokazuje, że zdarza się, iż z trudem takie osoby realizują swoje codzienne obowiązki wynikające z zawodu, z powołania, z misji. Zdarza się, że takie osoby zaniedbały swoje zdrowie, wygląd, relacje z ludźmi, słabo funkcjonują w miejscu pracy, mają poczucie braku kompetencji w innych dziedzinach życia jak np. w komunikacji z ludźmi, dbałości o sferę organizacyjną, zarządzanie sobą w czasie, przemęczeniem, emocjami. W takich sytuacjach poprzez pracę z coachem, który jest też osobą doświadczoną w sferze ducha i rozumiejącą ją, można podjąć próbę wdrażania zmian, których potrzebujemy. Dzięki coachingowi osoby takie mogą odzyskać harmonię i pełnię siebie.
Co skłoniło Was do tworzenia autorskich narzędzi szkoleniowych i coachingowych?
Najpierw zarysuję pewien kontekst, a potem odpowiem trochę kontrowersyjną metaforą. Na rynku szkoleniowym zespół trenerski M-Coaching funkcjonuje od 2003 r. To wystarczająco szeroka perspektywa i dobry bagaż doświadczeń, żeby móc sformułować taką tezę, że potrzeby psychospołeczne oraz rozwojowe ludzi zasadniczo są takie same na przestrzeni lat i niewiele się zmieniają. Potrzeby szkoleniowe organizacji i firm zasadniczo są podobne na przestrzeni lat. Człowiek jest taki sam. Oczywiście mamy świadomość zachodzących zmian w otaczającym świecie, kulturze, technologii, ale człowiek jako istota żywa raczej wielkim zmianom nie podlega w dość krótkiej perspektywie dwóch, trzech czy nawet czterech pokoleń, nawet jeśli świat pędzi w rozwoju. Do tego, kiedy dołożymy fakt zalania rynku szkoleń środkami z funduszy europejskich, i to, że stał on się z tego powodu niezwykle konkurencyjny – firm szkoleniowych jest po prostu cała masa – to rodzi się nam taki obraz branży, podobny do objazdowych cyrków. Dlaczego cyrków? Ponieważ z cyrkami jest tak, że zwykle mniej więcej wiadomo co będzie grane w programie, jaka publiczność przyjdzie, co będzie ją uczyć, bawić, wzruszać, co już widziała. Publiczność z cyrku wychodzi potem nakarmiona lub z niedosytem, a czasem nawet z niesmakiem. Potem rozmawia chwilę o cyrku lub nie, ale w życiu tej osoby odwiedzenie cyrku nic nie zmienia. I tak się ten cyrkowy biznes kręci. Czasem jednak pojawia się taki cyrk, który jest inny. Mniej więcej wiadomo co jest w nim grane, bo to przecież cyrk. Jednak tenże cyrk żeby przyciągnąć publiczność, żeby wpłynąć na to, by ta publiczność poczuła się nakarmiona, a nawet może żeby po powrocie do domu, do pracy, do ludzi jakoś się uczestnicy przedstawienia zmienili, stali lepsi, sprawniejsi, to zespół takiego cyrku opracowuje w swoim programie jakieś smakowite numery, wyjątkowe, które nie tylko przyciągną widzów, ale może nawet sprawią, że będą oni potem o nich mówić, myśleć, a może nawet dokonają jakiejś życiowej lub zawodowej przemiany. Czasem taki cyrk ociera się o artyzm, nie pozwala odejść obojętnym. I mimo, iż wiadomo, że było się w cyrku, to potem chcemy czegoś więcej, być lepsi, inni. Dlatego jako M-Coaching opracowujemy swoje narzędzia: w branży szkoleniowej może nie jesteśmy wielkim cyrkiem, ale mamy ambicje być artystami.
Poza szkoleniami zamkniętymi prowadzicie także szkolenia otwarte – na czym polegają różnice w projektowaniu szkoleń zamkniętych i otwartych?
Odpowiedź wydaje się dość prosta. Kiedy projektujesz szkolenie dla zdefiniowanego klienta, to zwykle on mówi Ci o swoich potrzebach i celach, lub wspólnie je odkrywacie, jeśli jeszcze nie są do końca uświadomione np. prowadząc badanie potrzeb. I pod te potrzeby układasz program szkolenia czy projektu rozwojowego. W szkoleniach otwartych trochę z góry zakładasz, że wiesz czego uczestnicy szkolenia potrzebują. Ale tu też ważne jest bycie blisko specyficznych potrzeb i oczekiwań twoich klientów oraz baczna obserwacja otaczającego świata, branż, rynku, ludzi, mód. Znowu posłużę się przykładem. Na osiedlu, na którym mieszkam w promieniu 100 m. od siebie jest 8 kiosków z warzywami, część bezpośrednio ze sobą sąsiaduje, a większość z nich funkcjonuje od kiedy tu mieszkam, czyli od 16 lat. I każdy ma swoją klientelę, a do niektórych z nich ustawia się co jakiś czas długa kolejka. Niby w każdym jest podobny asortyment, a każdy jednak jest w jakiś sposób wyjątkowy. To jakiś fenomen, ale myślę, że jeśli dbasz o to, by być na czasie i być w jakiś sposób wyjątkowy, to trafisz do klientów.
Jesteście jedną z nielicznych firm, które potrafią stworzyć dynamiczne szkolenie nawet dla małej grupy osób. W ofercie macie bowiem szkolenia dla mikro przedsiębiorców. Co jest kluczem do zaktywizowania np. dwuosobowej grupy?
Nie chciałbym zdradzać szczegółów, skoro M-Coaching jest jedną z nielicznych na rynku firm, które to potrafią. Ha, ha! Częściowo odpowiedzi na to pytanie udzielone są wcześniej: to połączenie poznania specyfiki potrzeb, celów i bycia blisko klienta, wyjątkowości treści i ambicji bycia artystą.
Rozmawiała: Karolina Nowak