Stres to powszechne zjawisko, które dotyczy każdego z nas. Niektórzy radzą sobie z nim naprawdę dobrze, innych zaś stres przytłacza. Choć nie da się go całkowicie wyeliminować z życia, można nauczyć się z nim żyć. Jak? Na to pytanie odpowie gość dzisiejszego wywiadu - coach stresu i praktyk uważności - Dorota Skublicka-Michalska. Zapraszamy do lektury!
Pracujesz z klientami na podstawie swojego autorskiego programu „Dogadaj się ze stresem". Na czym on polega?
Bliskie jest mi integralne i holistyczne podejście do człowieka. Zawsze staram się go poznać i zrozumieć w najbliższym mu kontekście. Dlatego z każdym pracuję nieco inaczej, w zależności od jego potrzeb i oczekiwań.
Program, o którym za chwilę opowiem, jest pewną bazą, dzięki której łatwiej poskładać wszystko w spójną całość. Inspiracją do pracy jest dla mnie przede wszystkim ACT (Acceptance & commitment therapy), który skupia się na człowieku i jego cierpieniu, ale przy założeniu, że ważny jest kontekst, w którym funkcjonuje. Chodzi o to, by nie walczyć z cierpieniem jako takim, zaakceptować to, czego nie możemy zmienić, ale dążyć do satysfakcjonującego życia zgodnego z wartościami, pamiętać o tu i teraz i nie fiksować się na toksycznych często myślach. One są jak chmury, przychodzą i odchodzą. Trzeba nauczyć się je zauważać i obserwować równocześnie nie utożsamiając się z nimi, nie pozwalać by nas definiowały i przejmowały nad nami kontrolę. Bardzo pomocne są też uważność (Mindfulness) i – bardzo do mnie przemawiające - podejście bazujące na współczuciu (Compassion).
Sam program powstał na bazie moich doświadczeń i naukowych fascynacji. Oparty jest na dynamicznie ostatnio rozwijającej się trzeciej fali terapii poznawczo-behawioralnej. Jest w nim też sporo narzędzi coachingowych, są techniki kontemplacyjno-medytacyjne i relaksacyjne, są elementy pracy z ciałem.
Praca odbywa się na czterech płaszczyznach. Pierwsza, najprostsza, to przekazywanie wiedzy o stresie, o tym jakie rządzą nim mechanizmy i co on z nami robi – złego i dobrego. Wbrew pozorom niewiele osób wie, czym jest stres.
Mało kto też zdaje sobie sprawę, że jest on po coś. Tymczasem to bardzo ważne. Jest wiele badań na temat szkodliwości stresu, które w sposób ewidentny wskazują, że nasze nastawienie do niego jest kluczowe. Mając świadomość jego siły sprawczej, możemy traktować go jako sprzymierzeńca i skorzystać na tym, że się w nas uruchamia. To druga płaszczyzna programu – zmiana nastawienia do stresu na takie, dzięki któremu nam pomoże i nie będzie nas niszczył. Choć trudno w to uwierzyć, są dowody na to, że już sama zmiana optyki jest wielkim przełomem. Nawet jeśli do końca jej sobie nie uświadamiamy, czasem wystarczy niewielka interwencja w nastawienie, a już zmienia się to, co z tym swoim stresem robimy!
Trzeci aspekt, nad którym pracujemy chyba najdłużej, to dokładny wgląd w siebie i w swoją relację ze stresem. To bardzo ważne, by rozpoznać i zrozumieć, co i dlaczego wywołuje u nas takie a nie inne reakcje. Wszyscy narzekamy na stres, ale dla każdego jest on czym innym i odpowiada na inne stresory. Nawet wtedy, gdy na przykład pięć kobiet mówi to samo, że najbardziej wyprowadza je z równowagi macierzyństwo, to dla każdej znaczy to co innego. Każda reaguje stresem na trochę inne sytuacje i przede wszystkim u każdej z nieco innego powodu są te sytuacje bardziej lub mniej stresujące. To „dlaczego” i „po co” jest kluczem i naprawdę warto ten klucz do siebie znaleźć i mieć zawsze w kieszeni. Rozmawiamy też o emocjach, bo stres jest z nimi silnie związany – o złości, bezradności, poczuciu winy, lęku… Zwykle gdzieś tam z kątów i zakamarków duszy wyłażą też wtedy perfekcjonizm, potrzeba kontroli, strach przed oceną, niskie poczucie własnej wartości i inne duchy. Oswajamy je, pracujemy nad nimi.
Czwarta płaszczyzna programu to narzędzia i ćwiczenia, które mają pomóc dogadać się ze stresem. Chcę jest wyposażyć klienta w strategie i umiejętności, dzięki którym zacznie inaczej, korzystniej dla siebie funkcjonować. Ważne też by nabrał pewnych nawyków zmieniających krok po kroku jego funkcjonowanie w stresie. Bo stresu nie uniknie, ważne, by nauczył się z nim żyć. Mam tu na myśli uważność, medytację, pracę z ciałem, techniki relaksacyjne.
Co jest Twoim najważniejszym zadaniem w pracy z osobą mającą problem ze stresem?
Staram się przede wszystkim sprawić, żeby klient zrozumiał co i dlaczego go stresuje, poznał mechanizmy rządzące stresem, zaakceptował stres jako taki i nauczył się technik pozwalających mu z jednej strony wykorzystać stres do swoich potrzeb, a z drugiej zredukować go do poziomu, dzięki któremu poprawi się jakoś jego życia.
Bo stres był jest i będzie. Pozbycie się stresu, to tak zwany cel nieboszczyka, czyli taki, którego żyjąc nie można osiągnąć. Stres jest nie tylko nieunikniony, ale też w wielu aspektach naszego życia pożądany. Bez niego nie ma rozwoju, postępu i związanych z nimi satysfakcji i poczucia spełnienia. Unikanie stresu prowadzi do… uwaga… jeszcze większego stresu! Dlatego kluczem do pełnego, satysfakcjonującego życia w harmonii ze sobą i światem nie jest pozbycie się stresu, ale dogadanie się z nim. Zrozumienie jego mechanizmów i swoich reakcji. Określenie wartości, którymi chcemy kierować się w życiu i wykorzystanie wspierających następstw stresu w dążeniu do ważnych dla nas celów.
Spore znaczenie ma w tym też nasze nastawienie do stresu. Osoby, które odbierają go jako sprzymierzeńca i część procesu rozwoju, potrafią skorzystać z mocy, którą za sobą niesie, nie poddając się równocześnie jego toksycznej sile. Gdy do tego dodamy znajomość technik pozwalających zapanować nad silnym, niekontrolowanym stresem, powstrzymanie zalewającej nas fali kortyzolu w nagłej sytuacji, którą nasz mózg odbiera jako zagrożenie (a zwykle realnym zagrożeniem nie jest), to kształtujemy w sobie odporność psychiczną - w terapii ACT mówi się o elastyczności psychicznej – pozwalającą żyć w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami.
Kto najczęściej potrzebuje Twojej pomocy?
Od zawsze pracuję przede wszystkim z kobietami, często z matkami. Wielość i różnorodność ról, jakie niesie im życie rodzi często chroniczny stres. Zwykle długo próbują sobie radzić same, bo przecież „kto jak nie ja…” - myślą. Przychodzi jednak taki czas, że wszystko zaczyna im się wymykać spod kontroli i wtedy albo rozsypują się, albo właśnie zyskują siłę i determinację do walki o siebie. W obu przypadkach potrzebują pomocy. Często są przed lub po przełomowym momencie w życiu – po urodzeniu dziecka, przed zmianą pracy, w obliczu rozwodu. Zwykle zmagają się z wieloma problemami, same lub prawie same. Czasem po prostu mają dość i chcą czegoś więcej, inaczej, lepiej, bardziej…
Zdarzają się też mężczyźni wypaleni zawodowo, zestresowani sytuacją rodzinną, szukający sposobów na wyjście z jakiegoś prywatnego lub zawodowego impasu.
Pracujesz głównie z kobietami. Czym różni się kobiecy stres od stresu mężczyzn?
Pozornie niczym. Kobiety jednak są bardziej obciążone stresem ciągłym, jak już mówiłam chronicznym. Nie mogą sobie pozwolić na wyłączenie się, odreagowanie. Trochę generalizuję, bo na pewno nie zawsze dotyczy to tylko kobiet. Jednak to zwykle one po odhaczeniu listy zadań w pracy płynnie przechodzą do wypełniania długiej listy obowiązków domowych. To one cały czas muszą pamiętać co, kto, jak, gdzie, kiedy i ile, żeby wszystko w domu funkcjonowało. Zakupy, obiady, pranie, sprzątnie, śniadania do szkoły, zajęcia dodatkowe, lekcje, wywiadówki… To one, żeby przyjść do mnie na warsztaty czy sesję przez tydzień obmyślają całą logistykę domową a potem jeszcze czują się winne, że wyszły z domu. Wie Pani, co jest dla nich jedną z większych wartości pracy ze mną? To, że przychodzą tu dla siebie i że ktoś ma dla nich i tylko dla nich czas, poświęca im uwagę. Nigdy nie usłyszałam tego od mężczyzny, od kobiet słyszę to często. W takich warunkach stres ma się świetnie, potrafi rozgościć się w głowie i sercu na dobre i choć bez niego zapewne kobieta nie dałaby rady połapać wszystkiego, bo to on działając jak turbodoładowanie, pomaga jej fokusować się na zadaniach, w dłuższej perspektywie jednak niszczy ją i sprawia, że odcina się od siebie i swojego życia, zapomina o swoich potrzebach, spala się ponad siły.
Co charakteryzuje osoby szczególnie podatne na stres?
Wiele się teraz mówi o rezyliencji, czyli o większej lub mniejszej umiejętności adaptowania się do zmieniających się warunków, uodparniania się, zdolności podnoszenia się z kryzysów i niepowodzeń. Z badań wynika, że choć częściowo zależy ona od cech wrodzonych, można ją też wzmacniać przez doświadczenie, odpowiednie podejście i pracę nad sobą. W ACT mówimy o elastyczności psychicznej, którą można kształtować. Coraz więcej też wiemy o neuroplastyczności mózgu, co również potwierdza, że wiele jednak zależy od nas i naszego podejścia, że możemy mieć wpływ. Jeżeli nie na to, co w danym momencie czujemy, to już na pewno na to, co z tym uczuciem zrobimy i do czego nas ono popchnie. Rezyliencja ma wiele wspólnego ze stresem. Wszyscy go odczuwają, ale nie dla każdego to koniec świata.
Na pewno sprzyjają mu niskie poczucie własnej wartości i sprawczości, zmęczenie, perfekcjonizm, mała asertywność. Ogromny wpływ mają tu też strach przed oceną, podatność na wpływy, silna potrzeba akceptacji, toksyczne relacje… To wielki worek, o którym można mówić godzinami.
Kiedy osoba zmagająca się ze stresem powinna skorzystać z pomocy coacha, a kiedy z pomocy psychoterapeuty?
Coaching opiera się na założeniu, że każdy człowiek ma w sobie zasoby, które pozwalają mu się rozwijać, radzić sobie z przeciwnościami i osiągać ważne dla niego cele. I ja w to wierzę. Problem w tym, że nie zawsze ma do tych zasobów bezpośredni dostęp. Często jest tak, że coś go blokuje, zatrzymuje, przeszkadza mu na tyle skutecznie, że… jak to mówią, głową muru nie przebije. Napotyka na próg i nie potrafi go przekroczyć. Jeżeli tą barierą jest stres będący odpowiedzią na to, co się dzieje wokół - w pracy, rodzinie, na ulicy, praca coachingowa rozszerzona o elementy uważności i głębokie poszerzenie samoświadomości pozwolą mu zrozumieć co i dlaczego się dzieje, wyjść z impasu, w konsekwencji zaplanować kolejne etapy na drodze do celu jakim jest satysfakcjonujące, oparte na wartościach życie.
Jeżeli jednak murem przez który klient nie przeskoczy jest jego trudna przeszłość, nieprzepracowana trauma czy głęboki kryzys, wówczas najpierw wskazana będzie praca z terapeutą. Podobnie, gdy ktoś zmaga się z uzależnieniem, depresją, zaburzeniami osobowości czy inną chorobą psychiczną. Wówczas też w pierwszej kolejności powinien udać się do psychoterapeuty lub psychiatry.
Gdzie leży granica pomiędzy stresem rodzicielskim a nadopiekuńczością?
To trochę dwie różne sprawy. Stres rodzicielski nas dopada i nie zawsze mamy na niego wpływ, a jak już nauczymy się go jakoś tam kontrolować i się z nim dogadywać, to nadal jest wypadkową bardzo skomplikowanego systemu czynników, które nim rządzą. To czy, i jak bardzo jesteśmy opiekuńczy (lub nadopiekuńczy właśnie) zależy natomiast od naszych wyborów. Nie mówię, że łatwych i bezwarunkowych, ale jednak wyborów. Co więcej – nasze wybory w tym względzie mogą mieć ogromny wpływ na nasz rodzicielski stres. Wszyscy jako rodzice znamy te dylematy…
Stres rodzicielski to w ogóle bardzo skomplikowana sprawa. Podsycany jest silnym instynktem macierzyńskim (lub ojcowskim), chroniczną obawą o dziecko, lękiem wręcz, ogromnym poczuciem odpowiedzialności i jeszcze – co w dzisiejszych czasach jest szczególnie trudne - presją otoczenia. To mieszanka wybuchowa, dlatego jako rodzice czujemy się przytłoczeni, zdezorientowani, emocjonalnie wycieńczeni. Czego byśmy nie zrobili i tak jest źle… A i dzieci w dzisiejszych czasach są inne i nie ułatwiająnam tego rodzicielstwa ;) To kolejny temat rzeka…
Rozmawiała: Karolina Nowak